Inny świat czeka za progiem

Co zrobić, gdy państwo nie odpowiada na nasze potrzeby? Co zrobić, kiedy nasze ciała są ciągle na przemian obnażane i cenzurowane? Kiedy gwałt jest postrzegany jako problem doświadczającej go kobiety, ale nie społeczeństwa, które odmawia jej wsparcia i aborcji? Kiedy sumienie oznacza tak naprawdę rząd mężczyzn nad ciałami i życiami kobiet?

Wbrew pozorom odpowiedź i rozwiązanie są w zasięgu naszych rąk.

Wszystkie intuicyjnie wiemy, że nikt inny za nas naszych spraw nie załatwi. Czasami tylko o tym zapominamy, dajemy sobie wmówić, że jesteśmy zbyt słabe, że musimy odwołać się do autorytetów, do zastanego porządku, że żeby coś załatwić, musimy kogoś prosić. Patriarchat ciągle nas atakuje a małe ustępstwa, na jakie czasem idzie, są wynikiem zaciekle stoczonych bojów. W ciągłej walce łatwo jest zgubić z oczu cel podróży. Przyjąć, że małe wygrane powinny nam wystarczyć. Dlatego prosimy policję o więcej szacunku i mniej przemocy, prosimy rząd, o prawo do aborcji przynajmniej w wypadku gwałtu i zagrożenia życia. I liczymy, że dostaniemy choć tyle. Przecież to niewiele. A rząd czasem przystaje na nasze prośby i iluzja demokracji zostaje zachowana. I nic się nie zmienia: policja nadal bije i zastrasza, a kobiety codziennie przechodzą piekło nielegalnej aborcji.

Tymczasem inny świat czeka za progiem. Świat, w którym kobiety same ustanawiają swoje prawa naprawdę istnieje i to od tysięcy lat. Świat bez policji i bez rządu z jego prawami. I my również możemy go stworzyć. Natura władzy jest taka, że dba tylko o zachowanie swojego monopolu na władzę. Ale władza nie istnieje bez naszej zgody i naszej współpracy. Rządy, państwa, religie nie mogą istnieć bez swoich obywatelek, żołnierzy i wyznawczyń. Dopiero gdy odmówimy rządzącym prawa do decydowania za nas i weźmiemy sprawy w swoje ręce, odzyskamy wolność.

Nie potrzebujemy policji, sądów, ani nawet mężczyzn, żeby poradzić sobie z problemem niekończącej się przemocy wobec kobiet. Potrzebujemy siebie nawzajem. Naszej wzajemnej solidarności. Naszej kobiecej samoorganizacji.

Kobiety z kobietami dla kobiet

W wielu miejscach na świecie (także w Polsce), powstają grupy kobiet, które na różne sposoby walczą z przemocą seksualną i wspierają ofiary przemocy. Miejsce nieludzkich przepisów i skostniałych instytucji zajmują tam przyjaźń, wsparcie, zaufanie i wiara we własne siły. Opowiem Ci o kilku inspirujących przykładach z różnych kontynentów, by uruchomić wyobraźnię. Wyobraźnia jest tu kluczowa, bo każda wygrana bitwa zaczyna się

od wiary w możliwość zwycięstwa.

W północnych Indiach działa Gulabi Gang, który wymierza sprawiedliwość sprawcom przemocy oraz tym, którzy ich chronią (np. policjantom i urzędnikom). Zmęczone brakiem reakcji władz na przemoc, która ich spotyka, kobiety postanowiły połączyć siły i same rozwiązywać swoje problemy. Ubrane w różowe sari i uzbrojone w bambusowe kije, stosują różnorodne metody, żeby osiągnąć pożądany efekt. Jeśli publiczne zawstydzanie, marsze i okupacje nie wystarczają, biorą sprawy w swoje ręce i kijami wymierzają sprawiedliwość. Oprócz obrony ofiar przemocy, zajmują się też dystrybucją zboża w biednych terenach wiejskich, utrzymywaniem wdów pozbawionych środków do życia i zwalczaniem skorumpowanych urzędników. Zapobiegają też przymusowym małżeństwom dziewczynek i uczą kobiety samoobrony oraz ekonomicznej niezależności.

Społeczność Igbo w zachodniej Afryce posiada niezależne sfery męskich i żeńskich aktywności (określają np. którymi zwierzętami zajmuje się która grupa, albo które domowe i ekonomiczne obowiązki są jej odpowiedzialnością). Każda grupa ma pełną autonomię w obrębie swojej sfery. Role płciowe nie są na stałe przypisane (tzn. kobiety mogą symbolicznie zmieniać płeć na męską i wykonywać męskie czynności i na odwrót). Kobiety mogą też brać udział w życiu politycznym. Aby walczyć z niesprawiedliwością, np. jeśli mężczyzna stosuje przemoc wobec kobiety, narusza prawa kobiecych targów, albo nadużywa władzy, kobiety stosują tradycyjną metodę nazywaną „siedzeniem na mężczyźnie”. Dużą grupą zbierają się pod jego domem, tańczą, śpiewają i głośno opowiadają o jego niegodziwościach. Jeśli mężczyzna nie wyjdzie do nich, żeby złożyć publiczne przeprosiny, obrzucają jego dom błotem, mogą zniszczyć jego obejście, a nawet wnętrze domu. Jeśli mężczyzna powtarza swoje szkodliwe zachowanie, „siedzenie” odbywa się do skutku. Ta forma walki o poszanowanie praw była stosowana przez kobiety Ibgo również w czasach kolonialnych w stosunku do wyznaczonych przez Brytyjczyków poborców podatkowych1. Kobiety podążały za niesprawiedliwym poborcą, nie odstępując go na krok i nagłaśniając jego nadużycia, otaczały jego biuro i naruszały przestrzeń domową, aż do uzyskania oczekiwanych zmian.

Inną metodą społecznego protestu w Nigerii był zbiorowy strajk. W 1910 r w Agbaja w odpowiedzi na morderstwa ciężarnych kobiet przez mężczyzn, kobiety opuściły swoje domy na miesiąc czasu. W wyniku ich długiej nieobecności, wioskowa starszyzna była

zmuszona zająć się zgłaszanym przez nie problemem.

W obronie wspólnoty

Plemię Navajo zamieszkujące Amerykę Północną, do rozwiązywania problemów od stuleci stosuje osobę rozjemcy. Pomocy takiego mediatora może szukać zarówno osoba, która doświadczyła złego traktowania, sprawca niesprawiedliwości bądź przemocy, osoba, której zachowanie niepokoi innych członków wspólnoty, oraz osoby, które maja konflikt, którego nie potrafią same rozwiązać. Rozjemca szuka korzeni problemu i dba o to, aby osoba, która doznała krzywdy, mogła odbudować swoje poczucie bezpieczeństwa i integralności. W spotkaniu biorą udział przyjaciele i rodzina osób, których to dotyczy, opowiadając o swoich uczuciach, spostrzeżeniach, podobnych sytuacjach ze swojego życia. Celem jest znalezienie praktycznego rozwiązania, które pomoże odbudować naruszoną relację między zaangażowanymi osobami. Rozjemca równocześnie pracuje też nad tym, aby sprawca przemocy/niesprawiedliwości odbudował relacje ze swoją społecznością i mógł znowu odnaleźć się w niej w zdrowy sposób.

Podobne procesy grupowego rozwiązywania konfliktów i sytuacji przemocowych stosują też inne społeczności. Np. Nubijczycy (zamieszkujący Egipt) czy Mbuti (zamieszkujący centralną Afrykę), uważają, że konflikt jest zagrożeniem dla harmonii całej wspólnoty. Dlatego w razie konfliktu, cała społeczność bierze udział w rozwiązywaniu go, za pomocą rytuałów i rozmów.

Również w społeczeństwach zachodu istnieją grupy, które stosują zasadę zbiorowej solidarności w rozwiązywaniu problemów dotyczących przemocy w ich społecznościach. Jedną z nich jest Philly Survivor Support Collective z Filadelfii (USA), grupa kobiet, które wspierają ofiary przemocy seksualnej. Oferują pomoc w procesie uzdrawiania, koncentrując się na potrzebach takiej osoby (psychicznych, emocjonalnych, materialnych). Pomagają również w dochodzeniu sprawiedliwości, poza aparatem państwowym, który często jest przyczyną dodatkowej traumy dla ofiar przemocy seksualnej. Zależnie od decyzji osoby, która doświadczyła przemocy, grupa może doprowadzić do tego, żeby sprawca przeprosił ofiarę, żeby udał się na terapię, żeby nie zbliżał się więcej do ofiary. Mogą też ujawnić jego tożsamość.

Podobnie do opisanych wyżej grup autochtonicznych, angażują się również w pracę ze społecznością, w której wydarzyła się napaść seksualna, wierząc, że akt przemocy odbija się na zdrowiu całej grupy. Pracują też ze sprawcami przemocy (we współpracy z grupą Philly Stands Up). Zamiast izolować sprawców przemocy od społeczeństwa, grupa koncentruje się na zmianie ich postaw.

Jak widzisz, skuteczna odpowiedź na przemoc tkwi w sile zbiorowej. Społeczności, w których przeciwdziałanie przemocy i rozwiązywanie konfliktów traktuje się jako

odpowiedzialność każdej osoby, lepiej radzą sobie z niechcianymi i anty-społecznymi zachowaniami. Presja społeczna, mediacje i poczucie wspólnej odpowiedzialności za rozwiązanie problemów są skuteczniejsze w przeciwdziałaniu przemocy niż areszt czy grzywna. Sięgając korzeni problemu przemocy i niesprawiedliwości, możemy je powstrzymać. Mając wsparcie grupy, możemy czuć się bezpieczne i silne. Działając razem, możemy oferować sobie wsparcie, którego odmawia nam państwo.

Skąd się bierze przemoc wobec kobiet?

Oczywiście powstało wiele tomów na ten temat. Mówiąc w bardzo dużym uproszczeniu możemy powiedzieć, że przemoc bierze się z kultury i relacji społecznych. Nieprzypadkowo opisane powyżej przykłady współpracy między kobietami pochodzą często ze społeczności egalitarnych, w których status kobiet i mężczyzn (również dzieci i osób starszych) jest równy, nawet jeśli konkretnym płciom przypisane są odrębne sfery działania.

Żeby zastanawiać się nad tym, jak skutecznie walczyć z przemocą wobec kobiet, warto przyjrzeć się jej korzeniom. System patriarchalny, czyli taki, w którym mężczyźni mają władzę nad kobietami w większości sfer życia, jest z nami od tysiącleci. Główne religie monoteistyczne, takie jak katolicyzm, islam czy judaizm ustami swoich kapłanów uczą nas, że kobieta jest gorszym rodzajem człowieka i nie zasługuje na równe prawa. Do niedawna również naukowcy wierzyli, że patriarchat jest naturalnym sposobem organizowania się ludzi w społeczeństwa. Tymczasem obie te odwieczne prawdy są mitem.

Pozycja kobiet we wspólnotach chrześcijańskich w pierwszych wiekach ich istnienia była zupełnie inna, niż obecnie. W czasach Jezusa kobiety były apostołkami, nauczycielkami, przywódczyniami wspólnot religijnych, wykonywały obrzędy religijne, wieszczyły2. Ale od 4 wieku naszej ery kobiety zaczęły być usuwane z kościoła, a ślady ich wysokiej pozycji w przeszłości były (dosłownie) wymazywane z ksiąg Nowego Testamentu. Nieprzypadkowo stało się to w tym samym czasie, w którym chrześcijaństwo stało się oficjalną religią cesarstwa rzymskiego. Z religii wspierającej niewolników, kobiety i biedaków chrześcijaństwo stało się religią usprawiedliwiającą istnienie władzy świeckiej, nierówny podział bogactw i istnienie niewolnictwa. Nowa instytucja kościoła utrwaliła podległość kobiety wobec mężczyzny, stworzyła kulturowy obraz kobiety jako grzesznej i niebezpiecznej i po dziś dzień zwalcza nasze próby odzyskania prawa do decydowania o sobie samych (jak w przypadku walki o prawo do aborcji).

Inny Świat jest możliwy

Chociaż system patriarchalny w wyniku podbojów kolonialnych dominuje obecnie na większości kontynentów, w Afryce, Azji i obu Amerykach istnieją po dziś dzień społeczności, które nie są patriarchalne. Wbrew temu, co męskim konserwatystom mogłoby się wydawać spełnieniem najgorszych koszmarów, społeczeństwa nie-patriarchalne3 nie są lustrzanym odbiciem patriarchatu z jego całkowitą dominacją jednej płci nad drugą. Większość uznaje równość wszystkich członków i członkiń społeczeństwa (niezależnie od wieku), dlatego będę je skrótowo nazywać: egalitarnymi (dążącymi do równości).

Większość tradycyjnych społeczności egalitarnych to społeczności łowiecko-zbierackie oraz społeczności rolne. Mają one kilka cech wspólnych: szacunek wobec przyrody i zasobów naturalnych, wspólnotowość (życia społecznego, pracy, zasobów takich jak jedzenie, ziemia czy zwierzęta), szacunek wobec prac wykonywanych przez wszystkie osoby w społeczności, dbałość o społeczną harmonię i mechanizmy, które mają zapobiegać powstawaniu hierarchii. W takich społecznościach decyzje są podejmowane wspólnie, podczas zgromadzeń, na których obecna jest cała wioska. W niektórych wypadkach osobno działają rady kobiet i mężczyzn (czasem również dzieci). W takich grupach istnieje zazwyczaj wiele metod na przeciwdziałanie powstawaniu hierarchii. Osoby, które pysznią się swoimi osiągnięciami (np. w czasie polowania), są publicznie ośmieszane. Śmiech jest również jedną z metod rozwiązywania konfliktów. Wobec osób, które próbują dominować i narzucać decyzje, stosowane jest społeczne wykluczenie (ostracyzm), a niepoprawnych wielbicieli władzy może spotkać wykluczenie ze społeczności i wygnanie. Hierarchia zakłada, że ktoś góruje nad kimś, może kogoś wykorzystać, zniewolić. To, że społeczeństwa, w których pozycja kobiet jest równie ważna jak mężczyzn, są nastawione na utrzymanie równości i obalanie hierarchii, powinno być dla nas ważną lekcją.

Od patriarchatu i kapitalizmu do wspólnoty i równości

Historia i nauka od tysiącleci pisane były głównie przez mężczyzn. Stąd usuwanie pamięci o kobiecych społecznościach, o kobiecych sposobach organizacji, walkach ważnych dla

kobiet. Historia państw, wojen, podbojów, wyzysku społecznego i ekonomicznego, monoteistycznych religii – zwana w skrócie historią cywilizacji europejskiej, jest pisana z

męskiego punktu widzenia. Wiedza to siła. Wiedza o tym, jaki może być świat, w którym szanuje się zarówno kobiety i dzieci, jak zwierzęta i naturę, wspólnotę i jednostkę, powinna być dla nas inspiracją do działania. Takie wspólnoty istniały, istnieją i cały czas powstają na całym świecie. Często w najbiedniejszych społecznościach globalnego południa, gdzie pamięć o czasie równości jest nadal żywa, tak jak mocne i szerokie więzi społeczne.4

Możemy same odbudowywać relacje, które zostały zerwane przez zamianę tradycyjnych relacji opartych na pomocy wzajemnej – na usługi, opłacane pieniądzem. Możemy tworzyć grupy (sąsiedzkie, samopomocowe, edukacyjne, bojowe, kulturalne, ogrodnicze, prawne i tysiące innych), w których będziemy się nawzajem wspierać w rozwiązywaniu naszych problemów. Możemy dążyć do tego, żeby nasze różne społeczności (mamy z jednego przedszkola, nauczycielki z jednej szkoły, sąsiadki, studentki z danego miasta, dzieci z naszego podwórka … ) budowały silne więzi i wspierały się nawzajem w naszych różnych walkach i codziennych wyzwaniach. Bierzmy odpowiedzialność za rzeczywistość, która nas otacza, eksperymentujmy, pamiętajmy o tym, że hierarchia tworzy nierówność, która kogoś krzywdzi. Nie poddawajmy się i nie dajmy sobie powiedzieć, że nam się nie uda. Jak pokazuje historia, tylko my same możemy odzyskać prawo decydowania o naszych życiach.

Kapitalizm, tak jak patriarchat, jest oparty na wyzysku, nierówności i izolacji. Żeby ktoś mógł wyzyskiwać, ktoś musi być wyzyskiwany, a ktoś inny musi się temu przyglądać w milczeniu. Historia pokazuje, że najbardziej wykorzystywaną i deprecjonowaną grupą społeczną są kobiety5. Nawet w najbiedniejszych społecznościach, jeśli istnieje hierarchia, to kobiety znajdują się na jej dnie. Nawet w najbogatszych

społecznościach, jeśli są hierarchiczne, najmniej uprzywilejowaną grupą są kobiety.

Dlatego walka kobiet o wolność to nie tylko walka o prawo do głosowania, wyższe płace, czy legalną aborcję. To przede wszystkim walka o obalenie systemów przemocy, które od tysiącleci zatruwają i niszczą nasze życie społeczne. Nie będzie wyzwolenia kobiet bez masowej solidarności. Żeby wyzwolić kobiety z wszystkich pęt, musimy walczyć z przymusową pracą dzieci, niszczeniem światowych zasobów naturalnych, gwałtami małżeńskimi, wojnami wywoływanymi przez państwa zachodu, globalnymi korporacjami, które ograbiają całe kontynenty skazując miliony ludzi na życie w ubóstwie, przemocą wobec osób LGBTQ+. Bo każda walka jest kobiecą walką i dążenie do wyzwolenia kobiet powinno być w centrum każdej walki.

W każdym miejscu świata i w każdej walce jest jakaś kobieta, która potrzebuje naszego wsparcia.

I żadna z nas nie będzie wolna, jeżeli wszystkie nie będziemy wolne!

Przypisy:

1 W 1929 r. miała miejsce Wojna Kobiet, która wybuchła w odpowiedzi na nałożone przez Brytyjczyków podatki oraz narzucanie kobietom niższej pozycji społecznej. Tysiące kobiet wykorzystywało różne metody walki: od „siedzenia na mężczyznach”, przez niszczenie mienia publicznego: sądów, więzień (więźniowie byli uwalniani), europejskich fabryk (które były też plądrowane), atakowanie kolonialnych urzędników. Brytyjczycy zabili około 55 kobiet, ale dzięki walce pozycja społeczna kobiet uległa polepszeniu (odzyskały możliwość zajmowania publicznych stanowisk).

2 Takie badania prowadzi m.in. Karen L. King, profesorka New Testament Studies and the History of Ancient Christianity na Uniwersytecie w Harwardzie; https://www.pbs.org/wgbh/pages/frontline/shows/religion/first/women.html

3 Dlatego zamiast: matriarchat, obecnie używa się raczej określeń społeczeństwa matrylinearne (takie, gdzie dziedziczy się w linii matki, a dzieci pozostają z rodziną matki), matrylokalne (gdy para małżeńska mieszka z rodziną matki), albo matryfokalne (gdzie struktura społeczna skupia się wokół kobiety). Wszystkie te określenia koncentrują się wokół różnych sposobów organizowania życia rodzinnego, rozumianego na sposób europejski (mama, tata, dzieci). W rzeczywistości w wielu z tych społeczności tak rozumiana rodzina nie istnieje, lub nie jest istotna dla życia społecznego. Dodatkowo niektóre społeczności nie-patriarchalne są patrylinearne i patrylokalne.

4 Np. El Alto, nieformalne miasto na obrzeżach stolicy Boliwii, które działa na zasadzie oddolnej organizacji; osada Symphony Way koło Cape Town w RPA, założona przez osoby wysiedlone ze swoich wiosek, w której decyzje podejmowane są w czasie ogólnych zgromadzeń, a dzieci omawiają swoje problemy na własnym zgromadzeniu; stan Oaxaca w Meksyku, który na 5 miesięcy 2006 roku uwolnił się od władzy państwa i działał na zasadzie oddolnie zorganizowanych komitetów; Rojava, autonomiczna strefa na północy Syrii, która działa na zasadzie oddolnie zorganizowanych rad, jest otwarta dla wszystkich wyznań i narodowości a główną osią zmian społecznych jest walka o wyzwolenie kobiet. Przykłady można by mnożyć.

5 W tym miejscu mam na myśli szerokie rozumienie „kobiet”, jako osób defaworyzowanych przez społeczeństwo patriarchalne, czyli takich, które nie są przez społeczeństwo rozpoznawane jako mężczyźni (np. osoby transseksualne, geje, lesbijki, osoby o płynnej płci itd.). Stąd również moje szerokie rozumienie walki kobiet jako walki o wyzwolenie wszystkich osób represjonowanych przez system patriarchalny i oparty na nim system kapitalistyczny.